Wyłudza jedzenie od turystów, kradnie plecaki i torebki, a w wolnym czasie wygrzewa się na słońcu i pozuje do zdjęć. W Tatrach pojawił się lis chytrusek. Zwierzę praktycznie codziennie widziane jest w rejonie wylotu Jaskini Mroźnej w Dolinie Kościeliskiej. Lis zupełnie nie boi się turystów i na różne sposoby wyłudza od ludzi jedzenie. Przyrodnicy z TPN załamują ręce i tłumaczą, że dzikich zwierząt dokarmiać nie można.
– Nie jeden raz obserwowałem, jak w rejonie wylotu Jaskini Mroźnej pojawiają się lisy – mówi Marek Pęksa z Tatrzańskiego Parku Narodowego. – Jeśli tylko jest tam jakaś wycieczka, to od razu wszystkie dzieci lecą z bułką do zwierzęcia, bo na pewno lisek jest głodny.
Ów lis już tak się nauczył zdobywać jedzenie od ludzi, że kiedyś, gdy zobaczył u nauczycielki torbę, to wyrwał ją i z dokumentami pobiegł w las. Może takie zdarzenie powinno nas nauczyć, że nie wolno dokarmiać dzikich zwierząt.
Lisek zaś stał się już legendą Doliny Kościeliskiej. Dla turystów jest po prostu atrakcją.
– Widzieliśmy go. Zupełnie nie boi się ludzi – opowiada nam wracający z doliny Paweł Wojtasik, turysta z Warszawy.
– Zwierzę podchodzi bardzo blisko do ludzi. Baliśmy się na początku, czy nie jest chore na wściekliznę. Ale potem zobaczyliśmy, że to jest praktycznie oswojony lis. Można go pogłaskać, dać mu z ręki jedzenie, a nawet zrobić zdjęcie. Sprawia wrażenie, jakby specjalnie pozował. Dla naszych dzieci była to ogromna atrakcja, choć ja nieco się bałem, czy lis nagle nie zareaguje gwałtownie. W końcu jest to dzikie zwierzę.
Przyrodnicy jednak przestrzegają przed lekkomyślnym dokarmianiem zwierząt. – Dzikie zwierzęta przyzwyczajają się, że w rejonie szlaku można zjeść odpadki czy resztki jedzenia – ostrzega Marek Pęksa. – To, co wyrzucamy, działa na drapieżniki jak narkotyk. Potem zaczynają się problemy i trzeba na przykład śmietniska przy schroniskach otaczać elektrycznymi pastuchami. Poza tym oswojone zwierzę nie boi się ludzi.
Przemysław Bolechowski