Wyłapywanie zwierząt zostało odłożone. Wciąż bowiem nie ma zgody ministerstwa.
2 misie w Tatrach dostaną nowe obroże, w Bieszczadach zaś sześć niedźwiedzi. 4 lata tyle czasu powinna wytrzymać bateria w nowych nadajnikach.
Dopiero jesienią przyrodnicy z Tatrzańskiego Parku Narodowego założą specjalne obroże z nadajnikami GPS dwóm niedźwiedziom. Cała operacja opóźnia się w czasie, albowiem wcześniej chciano odłowić i zaopatrzyć zwierzęta w nadajniki już w czerwcu. Jednak do chwili obecnej minister ochrony środowiska nie wydał formalnej zgody na projekt, a i sami przyrodnicy uważają, że jesienią o wiele łatwiej będzie niedźwiedzia zwabić do pułapki i założyć mu elektroniczną obrożę.
Przyrodnicy planowali na czerwiec odłowienie dwóch osobników i założenie im nowoczesnej elektroniki w obroży. Dzięki temu można byłoby śledzić poczynania króla Tatr i nieco bliżej poznać zwyczaje tego dzikiego zwierzęcia.
– Chcemy zaopatrzyć w obroże te zwierzęta, które podchodzą zbyt blisko ludzi – podkreśla Paweł Skawiński, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. – Oczywiście tak naprawdę o tym, które zwierzę wejdzie do klatki pułapki, zadecyduje przypadek. Choć dzikie zwierzę, gdy wyczuje zapach człowieka, ucieknie.
Niedźwiedź, aby założyć mu obrożę, musi być złapany i uśpiony specjalnym zastrzykiem. Obroża ma dwa systemy wysyłania informacji. Ma wbudowany tradycyjny nadajnik wysyłający informacje falami radiowymi i urządzenie GPS, które poprzez satelitę automatycznie wysyła potrzebne naukowcom dane. Bateria zasilająca urządzenie wystarcza na cztery lata. Przyrodnicy czekają na zgodę na odłowienie niedźwiedzi, którą wydaje minister ochrony środowiska. Tej jednak ciągle nie ma. Dlatego zdecydowano całą akcję przenieść na jesień.
– To będzie najlepszy okres, aby złapać niedźwiedzia – tłumaczy dyrektor TPN Paweł Skawiński. – Zwierzę wtedy intensywnie żeruje, aby otłuścić się przed zimowym snem i zgromadzić w organizmie odpowiednie zapasy. A to powoduje, że niedźwiedź jest wyjątkowo łakomy i łasy. I dzięki temu mamy nadzieję, że jedzenie, jakie włożymy do klatki, skusi go i do niej wejdzie. Zależy nam na sukcesie całej operacji i bezpieczeństwie ludzi, gdyż odłowienie niedźwiedzia zawsze wiąże się z ryzykiem.
Wciągu ostatnich kilkunastu lat prawie nie zdarzało się, aby podczas usypiania i zakładania obroży coś złego stało się zwierzęciu, a także człowiekowi. Przyrodnicy dzięki elektronicznym nadajnikom chcą przede wszystkim podglądać, gdzie przebywają niedźwiedzie w Tatrach i jaką codziennie pokonują trasę.
Obroże ma mieć docelowo osiem tych dużych zwierząt – dwa miesie w Tatrach i sześć w Bieszczadach.
Przemysław Bolechowski