56-latek zaskoczony przez śnieżne osuwisko. Uratowali go ratownicy TOPR, i to bez śmigłowca.
Złamania obu nóg, w tym jednej – otwartego, doznał 56-letni taternik z Olsztyna, który wczoraj podczas wspinaczki na Kościelec w Tatrach odpadł od ściany. Poza urazami kończyn nic mu się nie stało. Olsztynianin wraz z trzema innymi taternikami wybrał się wczoraj na Kościelec (2155 m n.p.m) w Tatrach Wysokich z zamiarem przejścia na wschodniej ścianie tzw. drogi Kochańczyka.
W pewnym momencie zeszła z góry mała lawina. Zwały śniegu uderzyły w taternika, który odpadł od ściany.
– Przebieg wydarzeń znamy z relacji towarzyszy poszkodowanego – opowiada uczestniczący w akcji ratunkowej Adam Marasek, ratownik TOPR. Górskie pogotowie informację o wypadku dostało ok. godz. 10.30. Z uwagi na niski pułap chmur ratownicy nie mogli ruszyć do akcji na pokładzie śmigłowca Sokół. Konieczna więc była wyprawa piesza. Bardzo szybko na miejsce wypadku dotarło dwóch ratowników, którzy opatrzyli rannego taternika.
– Teraz cała trójka czeka na ekipę transportową – Marcin Józefowicz, dyżurny ratownik TOPR, relacjonował nam przebieg akcji. – W ich kierunku poszło siedmiu ratowników, którzy rannego w tzw. pólkach, czyli w specjalnych noszach, ściągnęli w dół. Po przetransportowaniu rannego do Brzezin, karetką odwieziono go do zakopiańskiego szpitala. Ostatecznie akcja zakończyła się po południu.
– Samo ściąganie poszkodowanego do Zakopanego nie było trudne, ale czasochłonne, bo bez możliwości użycia śmigłowca transport rannego zajął nam kilka godzin – podsumowuje Marasek.
Po diagnozie wiadomo, że poszkodowany ma złamania ze zwichnięciami w obrębie obu stawów skokowych. Dr Marian Papież, wicedyrektor zakopiańskiego szpitala, mówi, że ponieważ jedno ze złamań jest otwarte, pacjent przejdzie natychmiast operację ortopedyczną. – Drugą nogę postaramy się złożyć. Jeśli to się nie uda, w poniedziałek pacjenta czeka kolejna operacja – mówi dr Marian Papież.
Przemysław Bolechowski