W Tatrach coraz częściej pojawia się agresja.
Sierpień, jak się okazuje, przynosi coraz więcej sygnałów o chuligańskich czy wręcz bandyckich zachowaniach na tatrzańskich szlakach. Coraz częściej dochodzi do niebezpiecznych incydentów.
Niedawno bokser ze znanej grupy zawodowej zaatakował biletera w Dolinie Strążyskiej.
– Szarpanie pracownika, próba pobicia leśniczego czy chwycenie za gardło ajenta, który chciał wyegzekwować pieniądze za bilet wstępu – wylicza ostatnie nieprzyjemne zdarzenia w parku Paweł Skawiński, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Jak wspomina pracujący przy kasie w Dolinie Strążyskiej, przypadek, gdy pobił go bokser, nie był jedyny. – Generalnie ludzie są ostatnimi czasy jacyś zdenerwowani. Wybuchają o byle co. Poproszę np. o legitymację, aby sprawdzić, czy należy się zniżka, i już się zaczyna awantura – mówi bileter ze Strążyskiej.
Innym niepokojącym zjawiskiem jest też to, że coraz częściej na tatrzańskie szlaki wyruszają osoby pod wpływem alkoholu lub też w ich plecakach pobrzękują pełne butelki z piwem.
– Dawniej na szlaki wychodzili ci, którzy kochali góry – wspomina Skawiński. – Szli w Tatry bez pośpiechu. Dziś jest już inaczej. Wszystkim się śpieszy, patrzą na zegarek i nie potrafią oderwać się od codzienności. Objawia się to nerwowością i nieżyczliwością wobec innych.
Przemysław Bolechowski