Sylwia Jaśkowiec, dwukrotna młodzieżowa mistrzyni świata w biegach narciarskich na 10 km techniką dowolną oraz włączonym na 15 km, długo nie świętowała swojego dubeltowego sukcesu. I przede wszystkim spokojnie, skromnie.
– Po prostu lampka szampana, w sumie dwie, po jednej za medal, gorące gratulacje od ludzi z naszej ekipy, ale też od innych osób i telefoniczny kontakt z najbliższymi. Było to szalenie miłe, ciepłe. Fajnie czegoś takiego doświadczyć – rzeczowo wyjaśnia Sylwia Jaśkowiec.
Narciarka świętowała we Francji, gdzie odbywają się młodzieżowe mistrzostwa świata. Wesoło było też w Osieczanach koło Myślenic (skąd pochodzi nasza podwójna mistrzyni) oraz w Wiśniowej, gdzie w miejscowym LKS Sylwia Jaśkowiec trenowała przez sześć lat.
– Jest to talent czystej wody. Rozwija się harmonijnie. Ponadto jest bardzo pracowita, chętna do nauki. O niej na pewno będzie głośno w dorosłym narciarstwie – mówiła przed laty jej opiekunka w LKS Wiśniowa, Irena Bubulowa. Nic więc dziwnego, że w piątek i w sobotę pani Irena wzruszała się słysząc wieści z Francji. – Jaki piękny prezent zrobiła nam Sylwia na trzydziestolecie naszego małego klubu! Nie może być lepiej! – dodawała.
Z kolei najbliżsi mistrzyni zastanawiają się, jak ją powitają, kiedy zawita do domu. A mama Zofia zapewne upiecze coś pysznego... Tylko że jeszcze przyjdzie im poczekać na złotą Sylwię. I to dosyć długo, gdyż na horyzoncie są seniorskie mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. W tym roku odbędą się w czeskim Libercu od 18 lutego do 1 marca.
– Zostanę we Francji – stwierdza Sylwia Jaśkowiec. – Tu w Praz de Lys Dommand (stacja narciarska, gdzie rozgrywane są młodzieżowe MŚ – przyp. bat) są świetnie przygotowane trasy biegowe. Dobrze będzie na nich potrenować. Czeka mnie przecież start w „dorosłych” mistrzostwach świata w Libercu. Ale o moich nadziejach ani słówka. Lepiej nie zapeszać.
Na koniec wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego, kierownik naszej ekipy na MMŚ, Józef Pawlikowski-Bulcyk. Nie ukrywa, że wierząc w Sylwię, absolutnie nie liczył na dwa medale, a do tego jeszcze oba złote...
– Owszem, myślałem o medalu i to złotym, ale tylko w biegu piątkowym. Na dziesięć kilometrów. Sylwia jest mocna w „łyżwie”, a po obserwacji jej rywalek i wiedzy na temat siły naszej narciarki, wierzyłem w dobry wynik. Oczywiście złoto bardzo mnie ucieszyło, ale naprawdę nie zaskoczyło! Natomiast otwierałem usta ze zdziwienia, kiedy Sylwia tak pięknie radziła sobie w sobotę, na piętnaście kilometrów w biegu łączonym. To było fantastyczne zaskoczenie! Od razu też dodam, że blisko jest chwila, kiedy będziemy mieli już dwie biegaczki narciarskie, o których wszyscy będą mówić. Justyna Kowalczyk to już uznana klasa światowa. Teraz dołączy do niej Sylwia Jaśkowiec. Oczywiście spokojnie, z pokorą. A jeśli w przyszłym sezonie przyjdą lokaty w czołowej „trzydziestce” Pucharu Świata, naprawdę będzie świetnie.
Wojciech Batko