Koniec z autostradą na drodze do Morskiego Oka. Od kwietnia to Tatrzański Park Narodowy przejmie od starostwa tatrzańskiego wydawanie identyfikatorów uprawniających na wjazd aż do samego schroniska nad Morskim Okiem.

Teraz, jak zapowiadają parkowcy, już nie każdy, kto tylko poprosi i zapłaci, dostanie zgodę na wjazd samochodem na tę trasę.

Sprawa identyfikatorów, a raczej spór wokół tego, kto je powinien wydawać, toczy się od 1999 roku, gdy powstał powiat tatrzański i starosta upomniał się o tę drogę. Wówczas całą Polskę obiegła informacja o sporze starosty Andrzeja Gąsienicy Makowskiego z ówczesnym dyrektorem TPN Wojciechem Gąsienicą Byrcynem, który to jako pierwszy nie został wpuszczony na drogę do Morskiego, bo nie miał identyfikatora.

Podniosły się wówczas głosy, że droga do Morskiego Oka zamieniła się w autostradę, a nie szlak w parku narodowym. Nieraz można było zauważyć tam samochody osób prywatnych, które kilka razy w ciągu dnia wjeżdżały pod schronisko.

Jak mówi teraz starosta tatrzański, trzeba było coś z tym w końcu zrobić.

– Doszło przecież do tego, że niektóre pensjonaty mówiły, że mają w swojej ofercie wjazdy do Morskiego Oka. Płacili za pozwolenie 20 zł miesięcznie, a wwozili ludzi pobierając spore pieniądze – wyjaśnia starosta Andrzej Gąsienica Makowski.

Teraz, gdy starostwo dogadało się z TPN, wydawaniem pozwoleń zajmie się park. – Przewidujemy uspokojenie ruchu na drodze do schroniska – mówi Paweł Skawiński, dyrektor TPN. – Nam łatwiej będzie odmówić wydania pozwolenia. Głównym powodem będzie oczywiście ochrona środowiska.

Jak zaznacza dyrektor TPN, do tej pory w starostwie często mogło się zdarzyć, że urzędnicy nie mieli czasu analizować, czy dany taternik chce wjechać do Morskiego Oka tylko dlatego, że ma za ciężki plecak.

Do tej pory każdego roku wydawano średnio 500 identyfikatorów, z czego ok. 150 to zezwolenia stałe, całoroczne.

Od kwietnia, gdy władzę nad identyfikatorami przejmie TPN, nie będzie już tak łatwo dostać zezwolenie.

– Oczywiście wjeżdżać będą mogły służby, jak TOPR, Straż Graniczna, straż parku, pracownicy TPN, a także ajenci schroniska – zapowiada Paweł Skawiński.

Co do osób niepełnosprawnych, które w ostatnim czasie chętniej chcą odwiedzać Tatry, park przygotował rozwiązanie czasowe.

– Takie osoby nadal będą mogły starać się o pozwolenie na wjazd i dostaną je. Będą jednak mogły poruszać się dwa razy w ciągu dnia: przed godziną10 i popołudniem – zapowiada Skawiński. – Nie możemy takim osobom odmówić dostępu do natury. W Tatrach, poza drogą do Morskiego Oka, nie ma szlaków, po których mogłyby się poruszać osoby niepełnosprawne.

Jednak zarządcy już zapowiadają kontrole samochodów poruszających się po tej drodze. – Nie może być bowiem tak, że na wydanym identyfikatorze dla osób niepełnosprawnych, poruszają się inni, zupełnie sprawni – zaznacza Andrzej Gąsienica Makowski.

Zmaleje więc liczba wydawanych pozwoleń, ale zwiększy się z kolei ich cena. Każdy, kto przejdzie weryfikację parkowców i otrzyma zgodę na wjazd, będzie musiał zapłacić 30 zł za jeden dzień korzystania. Pracownicy schroniska też zapłacą 30 zł, ale za cały rok. Zyski ze sprzedaży pozwoleń będą czerpały po połowie park i starostwo.

Łukasz Bobek